WOJCIECH IWULSKI - ZNANY i NIEZNANY
W Braniewie w zasadzie od „zawsze” fotografia kojarzy się z rodziną Iwulskich. Pierwszy zakład fotograficzny w powojennym Braniewie założył Wojciech Iwulski w 1946 roku, a rodzinną tradycję kontynuuje jego najmłodszy syn Jacek Iwulski uznany braniewski fotograf i członek Towarzystwa Miłośników Braniewa. O wojennych losach jego ojca dowiedzieliśmy się całkiem niedawno. Przede wszystkim FOTOGRAF, ale również obrońca Warszawy we wrześniu 1939, członek wywiadu Armii Krajowej i działacz społeczny na wielu polach, osoba ważna dla Braniewa, ale również rodzinnego Bełżca. W 2020 r. otrzymał tytuł Honorowego Obywatela Miasta Braniewa.
OKRES PRZEDWOJENNY. Wojciech Iwulski urodził się w dniu 27.01.1915 r. w Bełżcu i z tym miastem wiążą się jego przedwojenne i wojenne losy. Do szkoły podstawowej uczęszczał w Rawie Ruskiej w dawnym województwie lwowskim, a edukację kontynuował w 8-klasowym Gimnazjum Państwowym im. Hetmana Stanisława Żółkiewskiego w Żółkwi, które ukończył w roku 1935. Egzaminu dojrzałości nie zdawał, ale o jego dalszych losach zdecydował ukończony w roku 1936 kurs fotograficzny z uprawnieniami czeladnika, który ukończył aby łatwiej znaleźć pracę. Na kilka lat opuścił rodzinny Bełżec wyjeżdżając za pracą do Pruszkowa, a potem Warszawy. W okresie 1.02.1937-11.12.1938 r. pracował u brata w warszawskiej hurtowni papieru i materiałów piśmiennych „Koziej i Filipowicz” na stanowisku robotnika i zastępcy kierownika.
Wiosną 1938 r. został powołany do wojska w celu odbycia służby zasadniczej i trafił do stacjonującego we Lwowie 40 pułku piechoty „Dzieci Lwowskie”, w którym służył w stopniu szeregowca. Służbę odbywał w 4 kompanii w II batalionie. W okresie służby zasadniczej skierowany został na przeszkolenie do pułkowej szkoły podoficerskiej, której jednak nie ukończył ze względu na wybuch wojny.
KAMPANIA WRZEŚNIOWA. W dniu wybuchu wojny obronnej 40 pułk piechoty stacjonował we Lwowie, ale zgodnie z planami mobilizacyjnymi miał trafić do Armii „Pomorze”, a następnie w skład Grupy Operacyjnej „Kutno” jako Odwód Naczelnego Wodza. Wrześniowe losy szeregowego Wojciecha Iwulskiego prześledzić można odtwarzając działania jego kompanii, a były to walki zacięte i chwalebne. Pułk wyrusza na wojnę transportami kolejowymi przez Łuck, Brześć, Siedlce i Mińsk w dniach 3-5.09.1939 r. Kompania Iwulskiego wyjeżdża ze Lwowa w dniu 4.09.1939, a już 6.09.1939 przeżywa pierwsze bombardowanie w Białej Podlaskiej. Mimo nalotów Luftwaffe oddział dotarł w dniu 7.09.1939 r. do Warszawy prawie bez strat i w stolicy ostatecznie został zatrzymany. Po wyładunku na Dworcu Wschodnim, nocą 7/8.09.1939 przeszli przez most Poniatowskiego w kierunku tzw. odcinka Warszawa Zachód, na styku dzielnic Wola i Ochota. Pułk zajmuje wyznaczone pozycje w dniu 8.09.1939 r., gdy w tym samym czasie na przedpola stolicy docierają czołowe oddziały niemieckiej 4 Dywizji Pancernej. Już o godz. 17.20 przed barykadą zamykającą ul. Grójecką bronioną przez 4 kompanię (oraz 6 kompanię 41 pułku) pojawiają się pierwsze czołgi niemieckie, natarcie zostaje odparte, a nieprzyjaciel traci 3 czołgi. Dowodzona przez por. Jana Grzybowskiego 4 kompania z II batalionu mjr Antoniego Kassjana, w której walczył szer. Wojciech Iwulski,zajmuje pozycje przy ul. Opaczewskiej między ulicami Białobrzeską i Dobosza. Tu 4 kompania stoczy niedługo zacięte i krwawe walki, ale zaczyna od budowy okopów (rowów strzeleckich i łącznikowych). Nad ranem w dniu 9.09.1939 lwowski pułk odpiera natarcie niemieckiej 4 Dywizji Pancernej prowadzone od Szczęśliwic i Kolonii Rakowiec, niszcząc i uszkadzając łącznie 28 czołgów i 20 samochodów pancernych. Tym samym zostaje powstrzymana próba zajęcia stolicy „z marszu” i następuje długie oblężenie. Tego dnia na przedpolu 4 kompanii ogniem artylerii, moździerzy oraz działek i karabinów przeciwpancernych unieszkodliwiono 9 czołgów, a 2 kolejne utknęły na polu minowym. Ponowny atak niemieckiej kompanii piechoty wspartej czołgami na pozycje 4 i 6 kompanii załamuje się, a Niemcy tracą kolejne 2 czołgi.
W następnych dniach 10-25.09.1939 na odcinku obsadzanym przez 40 pułk piechoty dzień i noc trwały starcia patroli, wymiana ognia i lokalne wypady z obu stron. Oprócz tego mozolnie odbudowywano stanowiska i linie obronne niszczone przez niemieckie lotnictwo i artylerię. Działania te powodowały znaczne straty i zmęczenie obrońców. Od 23.09.1939 II batalion obsadza rejon Dworca Zachodniego. W dniu 26.09.1939 pułk odpiera generalne natarcie na Warszawę wsparte huraganowym ogniem artylerii. Na pozycje II batalionu spada natarcie niemieckiej 31 Dywizji Piechoty. W zaciętych walkach, gdy pozycje przechodziły z rąk do rąk, oddziały ponoszą znaczne straty, które w 4 kompanii wynoszą 40% stanu osobowego (m.in. 25.09.1939 śmiertelną ranę odnosi dowódca II batalionu mjr Antoni Kassian). Na odcinku 4 kompanii Niemcy wsparci intensywnym ogniem artyleryjskim zaczęli wdzierać się na jej stanowiska, a czołgi przesuwały się wzdłuż ul. Bema kierunku ul. Szczęśliwickiej. Nieprzyjaciela udało się zatrzymać na linii ul. Częstochowskiej, a część żołnierzy broniła się do wieczora w budynkach przy ul. Opaczewskiej. W jednej z końcowych walk szer. Wojciech Iwulski został ranny odłamkiem szrapnela w lewą nogę. Nie mógł być jednak przewieziony do szpitala i dlatego leczono go do końca walk w pułkowym punkcie sanitarnym (być może w dawnym sierocińcu, gdzie za pomoc medyczną służyły zakonnice i harcerki). Łącznie w obronie Warszawy 40 pułk piechoty „Dzieci Lwowskie” stracił 385 zabitych, 520 rannych i 100 zaginionych. Po kapitulacji Warszawy, która nastąpiła 29.09.1939 r. szer. Iwulski trafił z punktu sanitarnego do niewoli, gdzie był leczony w niemieckim szpitalu polowym 8 Armii w Rawie Mazowieckiej. Jednak już w dniu 30.10.1939 r. jako rekonwalescent został zwolniony z niewoli i mógł powrócić do rodzinnego Bełżca.
OKUPACJA. W początkowym okresie okupacji pracował jako kelner w bufecie na stacji kolejowej w Bełżcu (był to węzeł kolejowy na trasie Warszawa -Lwów), co było na tyle istotne, że stała praca chroniła Polaków przed wywózką na przymusowe roboty do Niemiec. Od wiosny 1940 r. zaczął współpracę z ruchem oporu przekazując informacje o przejeżdżających transportach wojskowych, osobach współpracujących z okupantem oraz inne informacje cenne dla podziemia. Przydatne okazały się zwłaszcza możliwość dość swobodnego poruszania się po stacji oraz dobra znajomość języka niemieckiego.
W 1940 na rozkaz organizacji podziemnej rozpoczyna nową pracę w utworzonym przez siebie zakładzie fotograficznym. Siedziba zakładu co niebagatelne znajdowała się naprzeciw stacji kolejowej, co ułatwiło kontynuację działalności wywiadowczej. Wiosną 1941 r. zostaje zaprzysiężony i przyjęty w szeregi Związku Walki Zbrojnej (od 14.02.1942 pod nazwą Armia Krajowa) pod pseudonimem „Kazik”. Z powodu wywiadowczej działalności nie należał do żadnego oddziału AK, ale podlegał bezpośrednio dowódcy miejscowej placówki AK, którym był kpr. Bolesław Goch ps. „Dąbek” (1915-). W tym samym roku Wojciech Iwulski ożenił się z mieszkającą w sąsiedztwie Anną Pępiak i jeszcze w czasie okupacji doczekał się dwójki dzieci. Nadal oddaje cenne usługi organizacji wykonując zdjęcia i dostarczając kopie zdjęć przynoszonych przez niemieckich żołnierzy do wywołania w zakładzie (wszystkie negatywy przynoszone przez Niemców robił w dwóch kopiach, a jedną z nich ukrywał pod dachówkami domu lub w piecu) oraz przekazując informacje.
Ta działalność konspiracyjna zostaje przerwana w październiku 1941 r. gdy Wojciech Iwulski zostaje aresztowany przez SS-manów z obsługi organizowanego od niedawna w Bełżcu obozu koncentracyjnego z zarzutem podejrzenia współpracy z podziemiem (w wielu artykułach głównie internetowych podaje się, że aresztowania dokonało Gestapo). Początkowo przez 2 tygodnie przebywa w tym obozie (być może chodzi o Arbeitslager - obozu pracy w Bełżcu, gdyż obóz koncentracyjny zaczęto budować dopiero od dnia 1.11.1941 r.), a następnie zostaje przekazany do mieszczącej się w budynku dawnego gimnazjum placówki gestapo w Tomaszowie Lubelskim, gdzie jest przesłuchiwany i torturowany. Organizacja podjęła kroki w celu uwolnienia go z aresztu, co osiągnięto pod koniec listopada 1941 r. dzięki przekupieniu szefa miejscowej placówki gestapo. Tu nasuwa się wątpliwość, czy Wojciech Iwulski został aresztowany za działalność konspiracyjną, czy być może z zupełnie innych względów, gdyż gestapo mając członka ZWZ w areszcie i do tego związanego z wywiadem, na pewno nie poszłoby na przekupstwo, a raczej torturami wymusiło zeznania. Ponadto aresztowany nie mógłby dalej funkcjonować w Bełżcu prowadząc zakład fotograficzny pod swoim nazwiskiem, o narażaniu założonej właśnie rodziny nie wspominając. W związku z tym nasuwa się wniosek, że aresztowanie mogło nastąpić na przykład na podstawie donosu lub co wielce prawdopodobne pan Iwulski robił zdjęcia w miejscu niedozwolonym, ale przeprowadzone w „gestapowskim stylu” śledztwo nie wykazało jego związku z konspiracją. Gdyby bowiem tak było jego losy byłyby przesądzone, w najlepszym przypadku obóz zagłady, albo co bardziej pewne wyrok śmierci. W swoim późniejszym zgłoszeniu do ZBOWiD z roku 1962 pan Iwulski podał, że został aresztowany „przez władze hitlerowskie za udzielanie noclegów podróżnym”, tak więc przyczyna aresztowania mogła być dość prozaiczna, bowiem podczas okupacji każdy Polak „kombinował” jak mógł, aby zarobić na utrzymanie. Z drugiej strony działalność na rzecz podziemia była na tyle istotna, że postanowiono go wykupić. Sam uwolniony nigdy nie poznał kwoty jaką za niego zapłaciło podziemie.
FOTOGRAFIE WOJCIECHA IWULSKIEGO Z BEŁŻCA i OKOLIC WYKONANE W CZASIE OKUPACJI
W wojennej działalności Wojciecha Iwulskiego jest wiele niewiadomych lub tajemnic. Przykładowo miał uczestniczyć w rozmowach Armii Krajowej ze Stepanem Banderą, ten fakt miał potwierdzić świadek. Jednak raczej chodziło o kierownictwo OUN-UPA, bowiem Bandera został wcześniej aresztowany przez Niemców. Miały miejsce dwa spotkania AK z UPA. Podczas pierwszego w dniu 10.07.1943 UPA zamordowało trzech polskich delegatów, którzy w geście dobrej woli przybyli na spotkanie ze zbrodniarzami bez obstawy. Drugie miało miejsce w dniu 28.02.1944 r. jednak skład delegacji AK jest nieznany, więc trudno z cała pewnością potwierdzić fakt udziału Wojciecha Iwulskiego w tym spotkaniu.Jego zdjęcia co jest bardzo prawdopodobne miały docierać do rządu polskiego w Londynie, w czasie wywiadowczej działalności latem 1942 r. miał też spotkać ze słynnym kurierem Janem Karskim, który przybył do Bełżca aby spenetrować obóz koncentracyjny i jemu przekazać wykonane przez siebie zdjęcia obozu. Dokumentował też zbrodnie dokonywane na Polakach przez UPA tzw. Ukraińską Powstańczą Armię (o czym będzie dalej) … Wspomniane wydarzenia potwierdzają zeznania świadków, poświadczone przez Instytut Pamięci Narodowej oraz przekazy z polskich instytucji historycznych z Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. Jednak na ich dokładne opisanie potrzebne jest ujawnienie dokumentów przetrzymywanych przez wspomniane instytucje.
Kolejna potwierdzona informacja o okupacyjnych losach Wojciecha Iwulskiego dotyczy dopiero roku 1944. Wówczas dokumentuje makabryczne zbrodnie UPA, a w dniu 4.07.1944 zbombardowany zostaje przez lotnictwo radzieckie Bełżec. Podczas nalotu bomby trafiają w skład lub wagony z amunicją na dworcu kolejowym. Eksplozje niszczą zabudowania w promieniu 500 metrów, w tym mieszkanie i zakład fotograficzny państwa Iwulskich. Rodzina przeżyła tylko dlatego, że ukryła się we wcześniej przygotowanym schronie. Wraz z budynkiem najprawdopodobniej bezpowrotnie przepada część ukrywanych zdjęć.
W dniu 21.07.1944 r. w ramach akcji „Burza” miasto zostaje zdobyte przez liczący 700 żołnierzy tomaszowski batalion 9 pułku piechoty AK mjr Wilhelma Szczepankiewicza ps.„Drugak”. Partyzanci wyparli Niemców z Bełżca zdobywając m.in. 3 czołgi, utrzymują miasto przez kilka dni a wkrótce przekazują je wkraczającym oddziałom Armii Radzieckiej. Wraz z nią wkrótce pojawiają się nowe władze związane z PKWN, mimo początkowego jawnego wystąpienia, żołnierze AK ponownie przechodzą do konspiracji. Z dniem 20.04.1945 r. „Kazik” rozkazem personalnym nr 3/45 z dn. 25.05.1945 r. został mianowany przez Komendanta Obwodu AK „Rota” fotoreporterem obwodowego Biura Informacji i Propagandy AK. Jeszcze w dniu 29.06.1945 r. otrzymał od dowództwa Obwodu AK „Młyn” jednorazową zapomogę w wysokości 1000 zł.
OKRES POWOJENNY. Wojciech Iwulski nie bierze udziału w końcowym okresie wojny, gdyż ma na utrzymaniu założoną w czasie okupacji rodzinę, a oprócz żony i dwójki dzieci opiekuje się matką. Pracuje wówczas jako stały delegat w zamojskim oddziale Państwowego Biura Repatriacyjnego na punkcie przekraczania granicy na stacji kolejowej w Bełżcu oraz jako fotograf. W ramach powołanej Powiatowej Rady Narodowej w Tomaszowie Lubelskim był upoważniony do badania i ustalania szkód wojennych na terenie gminy Bełżec. Ciekawy jest jeden z dokumentów, mianowicie zaświadczenie z dnia 4.12.1945 r. wydane przez Zarząd Gminy w Bełżcu, że Wojciech Iwulski „w czasie okupacji niemieckiej nie działał na szkode narodu polskiego i volksdeutscherem nie był”. ”. Jak wynika z notatki IPN - w 1968 r. napisano w aktach „bezpieki”, że w grudniu 1945 r. ujawniła się jako członek AK przed władzami bezpieczeństwa. Jednak dla nowej władzy to nie było żadną przeszkodą, natomiast współpraca nawet luźna z wywiadem lub kontrwywiadem Armii Krajowej była dla organów bezpieczeństwa wystarczającym powodem do aresztowania. Tym bardziej świadczy to o tym , że jego wcześniejsza działalność konspiracyjna musiała pozostać nierozpoznana, gdyż przez cały czas okupacji i po wojnie używał swojego imienia i nazwiska, a tylko data urodzenia różni się w poszczególnych dokumentach. Wysoce prawdopodobna możliwość dekonspiracji była jednak wystarczającym pretekstem, aby zmienić otoczenie na zupełnie nowe, stąd być może łatwiejsza decyzja o wyjeździe na tzw. tereny odzyskane. Oprócz nawoływań nowej władzy ludowej zrobił to z polecenia władz podziemnych (miejscowy dowódca AK polecił to wszystkim członkom oddziału mającym rodziny, natomiast ci „wolni” mieli pójść „do lasu” i podjąć walkę z nową władzą).
Pod koniec 1945 r. Wojciech Iwulski dociera do zniszczonego Braniewa, gdzie jeszcze jest wielu Niemców, stoją oddziały armii radzieckiej i tworzy się nowa władza komunistyczna. Do miasta przyjechał sam, a resztę rodziny sprowadził w roku 1946. Niejako z urzędu postanawia się zająć tym w czym jest najlepszy i zakłada z dniem 14.02.1946 r. fotolaboratorium przy ul. Żeromskiego 13, pierwszy i przez długie lata jedyny zakład fotograficzny w Braniewie. Zakład mieścił się małej przybudówce doklejonej do domu, w którym mieszkały trzy rodziny. Zakład był mały i składał się trzech pomieszczeń: ciasnego przedsionka, atelier i ciemni. Pierwsze lata powojenne były bardzo pracowite, gdyż do zakładu ustawiały się kolejki - potrzebne były zdjęcia do dokumentów, a przecież toczyło się normalne życie stąd zdjęcia ślubne, czy z uroczystości rodzinnych. Każdą wolną chwilę pan Iwulski poświęcał na dokumentowanie fotograficzne Braniewa i okolic. To właśnie tej pasji zawdzięczamy liczne fotografie z pierwszych lat powojennych.
Jest też człowiekiem udzielającym się społecznie w i politycznie w odbudowującym się ze zniszczeń wojennych mieście. Od 12.09.1946 r. wstępuje do istniejącej jeszcze wówczas Polskiej Partii Socjalistycznej. W roku 1947 na postawie ustawy o amnestii podczas masowej tzw. akcji ujawniania się żołnierzy podziemia, zgłasza władzom komunistycznym swoją okupacyjną przynależność do „byłej AK”. To powoduje, że z dużym opóźnieniem zostaje wydalony z partii przez Komitet Powiatowy PPS z dniem 21.11.1948 właśnie za wcześniejszą przynależność do AK. Z resztą PPS ulega likwidacji, gdyż w tym jeszcze samym roku po połączeniu z PPR powstaje PZPR. Wydawałoby się, że to ujawnienie powoduje kolejne kłopoty z władzą, bowiem wzywany jest na przesłuchania przez Urząd Bezpieczeństwa w Braniewie i Olsztynie, ale teraz wiadomo, że był to donos „życzliwego” mieszkańca podbraniewskiej wsi. Szykany związane są również z powodu wykonywania wolnego zawodu, nie pasującego do socjalistycznej rzeczywistości tj. kolektywnej działalności i pracy. Od dnia 1.01.1948 r. jest zawodnikiem drużyny piłkarskiej Miejskiego Klubu Sportowego „Zatoka”,a w klubie aktywny jest jeszcze w latach 60-tych (nie jest to przypadek bowiem w piłkę nożną grał również w rodzinnym Bełżcu). Od dnia 14.03.1952 r. zostaje członkiem Stronnictwa Demokratycznego (drugiej oprócz ZSL partii dopuszczonej przez komunistów do istnienia oprócz pełniącej „przewodnią rolę narodu” PZPR). W SD jest sekretarzem prezydium Komitety Powiatowego, a następnie przewodniczącym koła SD w Braniewie. Był też wieloletnim radnym Powiatowej Rady Narodowej, członkiem Komisji Kultury i Oświaty oraz członkiem Frontu Jedności Narodu. Od dnia 8.10.1962 r. zostaje członkiem Związku Bojowników o Wolność i Demokracje (jednak chyba niezbyt pożądanym jako były żołnierz Września 1939 i AK). Działał w powiatowych strukturach Polskiego Związku Filatelistycznego, bowiem jego drugą pasją oprócz fotografii były właśnie znaczki pocztowe. Od 1965 r. był też członkiem Cechu Rzemiosł Różnych w Braniewie. Jednak to głównie działalność zawodowa w Braniewie, a przede wszystkim dziesiątki fotografii powojennego zniszczonego miasta zapisały go w historii naszego miasta. Fotografowanie zniszczeń wojennych rozpoczął najprawdopodobniej na zlecenie władz powiatowych lub miejskich. To dzięki jego zdjęciom wiemy jak wyglądało Braniewo po wojnie, gdy istniała jeszcze Starówka, szkoła zamkowa i wiele innych rozebranych później obiektów i jak fatalna w skutkach była decyzja o rozbiórkach budynków i wywożeniu cegieł na odbudowę Warszawy.
Zakład fotograficzny przeniesiony w 1960 r. na ul. Kościuszki 67 prowadził do roku 1981, kiedy przeszedł na emeryturę i przekazał go synowi Jackowi. Zmarł w dniu 2.12.1990. Za swoją działalność, głównie zawodową otrzymał liczne wyróżnienia, w tym Krzyż Kawalerski Orderu Odroczenia Polski (14.01.1981), Srebrny Krzyż Zasługi (26.06.1969), Srebrna Odznaka Zasłużony dla Warmii i Mazur (27.03.1965), Odznaka Zasłużony działacz FJN, Odznaka Tysiąclecia, Odznaka zasłużony działacz rzemiosła. Natomiast nigdy nie otrzymał żadnego odznaczenia za działalność wojenną, czy to w kampanii wrześniowej, czy w konspiracji. Przykładowo Medal Za udział w wojnie obronnej 1939 był przyznawany w latach 1981-1999 m.in. na wniosek ZBOWiD, do którego należał, a jego udział w obronie Warszawy nie budzi wątpliwości. Natomiast działalność konspiracyjna zasługuje na nawet pośmiertnie uhonorowanie Krzyżem Zasługi z Mieczami, co jest w zasięgu naszych władz samorządowych. Do Prezydenta RP mogłyby wystąpić wspólnie władze samorządowe Braniewa i Bełżca.
W dniu 21.10.2020 r. na uroczystej XX sesji Rady Miasta Braniewa Wojciechowi Iwulskiemu nadano tytuł Honorowego Obywatela Miasta Braniewa, które odebrał syn Jacek Iwulski. Tego samego dnia przy Zakładzie Fotograficznym Jacka Iwulskiego przy ul. Kościuszki 12 z inicjatywy Towarzystwa Miłośników Braniewa odsłonięto tablicę pamiątkową poświęconą Wojciechowi Iwulskiemu ufundowaną przez Cech Rzemiosł Różnych w Braniewie.
NIEZNANE ZDJĘCIA. O nieznanym epizodzie wojennym Wojciecha Iwulskiego związanym z Bałżcem, a przed wszystkim z pracą w wywiadzie Armii Krajowej wiemy od niedawna. Najmłodszy syn Jacek o jego tajemniczej przeszłości dowiedział się dopiero w 1992 r. dzięki ankiecie nadesłanej z Londynu. Prawdziwą sensacją i odkryciem było odnalezienie przez Jacka Iwulskiego koperty z negatywami wojennych zdjęć wykonanymi przez ojca w Bełżcu i okolicach oraz osobistymi dokumentami. Są tam niekiedy drastyczne zdjęcia z mordów dokonanych w pierwszej połowie 1944 r. przez bojówki UPA na mieszkańcach okolicznych wsi, a nawet pasażerach pociągu osobowego. Jest dużo fotografii ukazujących zwykłych mieszkańców Bełżca i okolic w ich codziennym życiu podczas okupacji. Zdjęcia te są bardzo cenne dla obecnych mieszkańców Bełżca i stały się tam dzięki udostępnieniu ich przez Jacka Iwulskiego prawdziwą skarbnicą wiedzy o dawnych czasach. Są tym samym dla Bełżca, czym powojenne fotografie Wojciecha Iwulskiego dla Braniewa.
Szczególną grozę budzą zdjęcie dokumentujące „dokonania” UPA tzw. Ukraińskiej Powstańczej Armii, która prowadziła akcję eksterminacyjną wobec polskojęzycznej ludności na wschodnich kresach Rzeczpospolitej. Jest dzień 16.06.1944r. około godz. 7.30 ukraiński maszynista Zachariasz Procyk niespodziewanie zatrzymuje pociąg relacji Bełżec - Lwów w lesie koło Zatyla. Do wagonów wdzierają się najprawdopodobniej członkowie sotni UPA Dmytra Karpenki ps. Jastrub, którzy legitymują pasażerów, a następnie wyprowadzają do lasu i mordują około 50 Polaków (źródła podają od 40 do 75 ofiar), w tym kobiety i dzieci. To co się tam działo przechodzi ludzkie pojęcie, gdyż miały miejsce dantejskie sceny. Oprawcy mordują Polaków bagnetami, rozpruwają ofiarom brzuchy, ciężarną kobietę przykuwają bagnetami do ziemi. Nie wszystkie ofiary udało się zidentyfikować, część pochowani na miejscu, część przewieziono drezynami do Bełżca ,gdzie spoczęli na miejscowym cmentarzu. Na miejsce jako pierwszy dociera Wojciech Iwulski i uwiecznia zbrodnię na fotografiach. Właśnie dzięki odkrytym przez syna fotografiom ojca wiemy, że zdjęć tych nie wykonał jak powszechnie sądzono cichociemny por. Tadeusz Żelechowski ps. Ring, mimo iż pojawił się tam ze swoim oddziałem AK. Rodzą się kolejne pytania. Skąd Wojciech Iwulski wiedział o zbrodni, czym i jak szybko dotarł na miejsce przed akowcami i Niemcami? Jaką trzeba mieć odporność psychiczną, aby dokumentować ciała zamordowanych ludzi?
Wcześniej bo w lutym 1944 r. we wsi Szalenik ofiarami UPA jest 12 Polaków, w tym 5 dzieci w wieku 3-14 lat, to wszystko można zobaczyć na zdjęciach zrobionych przez Wojciecha Iwulskiego. To zapewne tylko część dokumentacji zbrodni UPA, na pewno duża część spłonęła wraz z budynkiem podczas radzieckiego nalotu w 1944 r. Można tylko domniemywać jak wiele ryzykował polski fotograf docierając na miejsce zbrodni tuż po siepaczach z UPA i co by z nim zrobili gdyby wpadł w ich ręce?
Na temat wojennej działalności Wojciecha Iwulskiego dowiemy się zapewne jeszcze więcej po ujawnieniu archiwów amerykańskich i brytyjskich dokąd trafiły wykonane przez niego fotografie w ramach pracy wywiadowczej w rejonie Bełżca, być może dużo wniesie IPN.
Źródła: Archiwum Jacka Iwulskiego, J.Grzybowski. 40 pułk piechoty „Dzieci Lwowskich” w obronie Warszawy, Warszawa 1990.; J.S.Wojciechowski. Zarys historii wojennej pułków polskich w kampanii wrześniowej – 40 pułk piechoty. Pruszków 2007.; K. Leśniowska. Fotograf z konspiracji. Czas pionierów. Olsztyn 2020.; www.tygodnikzamojski.pl www.dobroni.pl www.gok.belzec.p lwww.wiadomosci.onet.pl www.pamiec.pl www.dziennikwschodni.pl www.stowarzyszenieuozun.wroclaw.p lwww.dws-xip.pl www.sppw1944.org www.kresowiacy.com.pl
POWOJENNE FOTOGRAFIE BRANIEWA WOJCIECHA IWULSKIEGO